Katrine! Wyczytałem, że John Everett Millais kiedy malował obraz "Ofelia" to nie było innego wyjścia i musiała mu pozować narzeczona. Pozowała w wannie, a że długo to trwało to oczywiście zaziębiła się, biedactwo. Na to jej ojciec (jej ojciec!) okropnie się zdenerwował, ryczał jak ranny łoś domagając się odszkodowania oraz zwrotu kosztów leczenia! W tym sensie nie skończyło się to najlepiej, jednak obraz znalazł uznanie, a to przecież dobrze. Co do narzeczonej to wyszła za jego przyjaciela, zatem -jak rozumiem- była ona narzeczoną przyjaciela i wszystko skończyło się pomyślnie! Gdyby było inaczej niż myślę, to trudno o jednoznaczną ocenę, czy skończyło się dobrze czy źle...
Mający nadzieję, że niczego nie pokręciłem (dla mnie to tak jak drugiemu bułka z masłem) pozdrawiam mleczaj
"Nieostrożna, rozśpiewana..."
OdpowiedzUsuńmleczaj
Mleczaju,
OdpowiedzUsuńJak to lalka :)
Zresztą co my tak naprawdę wiemy o lalkach?
Katrine
Katrine!
OdpowiedzUsuńWyczytałem, że John Everett Millais kiedy malował obraz "Ofelia" to nie było innego wyjścia i musiała mu pozować narzeczona.
Pozowała w wannie, a że długo to trwało to oczywiście zaziębiła się, biedactwo.
Na to jej ojciec (jej ojciec!) okropnie się zdenerwował, ryczał jak ranny łoś domagając się odszkodowania oraz zwrotu kosztów leczenia!
W tym sensie nie skończyło się to najlepiej, jednak obraz znalazł uznanie, a to przecież dobrze.
Co do narzeczonej to wyszła za jego przyjaciela, zatem -jak rozumiem- była ona narzeczoną przyjaciela i wszystko skończyło się pomyślnie!
Gdyby było inaczej niż myślę, to trudno o jednoznaczną ocenę, czy skończyło się dobrze czy źle...
Mający nadzieję, że niczego nie pokręciłem (dla mnie to tak jak drugiemu bułka z masłem)
pozdrawiam
mleczaj
Mleczaju,
OdpowiedzUsuńIntrygująca historia!
A obraz rzeczywiście piękny, modelka też :)
Ale chyba jednak coś pokręciłeś- przecież dziewczyna nie mogła mieć naraz dwóch narzeczonych! ;)))
Katrine
Katrine, to wcale nie takie pewne, niektóre dziewczyny miewają dwóch narzeczonych i jaszcze wielu przyjaciół naraz... To "zaradne" kobity są.
OdpowiedzUsuńA co do tej lali... Nie jestem pewna, co masz na myśli, ale skojarzyło mi się to z Amy Winehouse.
Te oczy wydają się takie puste... To aż wzdryga.
"Malowana lalo, bez serca i bez duszy..."
W sumie to mnie to mocno zaniepokoiło.
A co do poprzednich, to "Irreal" bardzo mi się spodobał :) ach, moje błękity ;))
Pozdrawiam...
Witaj Mido!
OdpowiedzUsuńWiem, ale nie w XIX wieku!
Och, taka straszna ta lalka?
A mi się spodobała i pasowała do moich egzystencjalnych refleksji :)
Przyznam się, że i ja lubię Irreal ;))
Pozdrawiam :)
Katrine