poniedziałek, 10 października 2011

Obrazek :)

7 komentarzy:

  1. Jaki ladny!!
    Natychmiast Ci go zabieram sobie na tapete! Ot, co! Zwlaszcza, ze nadzwyczaj dobrze koresponduje z moim ostatnim radosnym stanem ducha kobiety zakochanej :)
    Sciskam Cie, Katrinko!
    Isztar

    OdpowiedzUsuń
  2. Isztar!

    Bierz co chcesz :))
    Jak fajnie, że jesteś zakochana, szczęściarz z tego chłopaka ;)))

    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  3. To może być pułapka.
    Jedno serduszko już wpadło, albo zostało tam umieszczone na przynętę.
    Obrazek oprócz nieuniknionych skojarzeń romantycznych przypomina mi także, iż na swej drodze życiowej możemy spotkać przeciwnika tak piekielnie inteligentnego, że nie pozostaje nam nic innego jak użyć podstępu, całego przemysłu, a nawet siły.

    mleczaj

    OdpowiedzUsuń
  4. Swego czasu mieszkanie moje odwiedzała mysz polna drogą przez wszystkie piętra szachtem, później otworem w ścianie za kuchenką gazową.
    Skonstruowałem bardzo przemyślną pułapkę, która składała się z pochylni zbudowanej z listewek, potem była równoważnia z przynętą, mysz miała ją przeważyć i wpaść do wiaderka.

    Faktycznie pewnej nocy wyrwał mnie ze snu straszny rumor i odgłosy gwałtownego przebierania łapkami.
    Zerwałem się natychmiast od razu nabiwszy sobie guza o półkę z książkami, co wydatnie opóźniło moje reakcje.
    Zdążyłem tylko zauważyć, iż mysz była bardzo puchata, z ogromnymi wąsami, futerko barwy brązowej (ale mógł być to efekt przesunięcia barw skutkiem ogromnej prędkości).
    Tak więc uciekła...
    Nasz pojedynek trwał wiele dni, aż zniecierpliwiony (przyznaję: po prostacku, wbrew regułom) zaszpachlowałem dziurę gipsem.

    Od tego czasu myszy już nie zobaczyłem, miast tego stale towarzyszy mi poczucie konieczności przywrócenia pierwotnego stanu budowlanego, który to został uwidoczniony już zapewne w projekcie, wynikły z rytualnych nieporozumień między pracownią architektoniczną a pracownią instalacyjną...

    mleczaj

    OdpowiedzUsuń
  5. Także opowieść Mikołaja Leskowa "Mańkut"...
    Oto gdy podróżował po Europie cesarz Aleksander Pawłowicz Angielczycy prosili go do różnych swoich smarowo-parowych fabryk chwaląc się swoją wyprodukcją, chcący go schwytać w sidła swego delikatnego rozumu.
    Aby go wprowadzić w zakłopotanie darowali mu też maleńką mechaniczną pchełkę, którą paluszek pośliniwszy i na dłonieczkę wziąwszy nakręcić trzeba było maleńkim kluczykiem posiłkując się nikłoskopem.
    Patrzy, a pchła natychmiast jak nie skoczy i odprawia dańse i wyrwancje!
    Cesarz podarował zaraz w zamian Angielczykom milion (mogli wybrać jakimi chcieli pieniędzmi, wybrali srebro na papierach się nie wyznający), no i oddał pchłę swoim najlepszym tulskim rusznikarzom dla ulepszenia.
    Minęło dwa tygodnie, skończyli robotę, przynoszą...
    Księżniczka o najdelikatniejszych paluszkach nakręca...A kruszyna ani drgnie!
    Dopieroż majstrów rugać, a tamci upraszają aby przez silniejszy nikłoskop patrzeć!
    I rzeczywiście okazała się wyższość nad Angielczykami (ku ich zawstydzeniu), oto każda nóżka pchły podkuta została misterną podkówką, jeno przez ten dodatkowy ciężar wyrwancje stały się teraz niemożliwe...

    mleczaj

    OdpowiedzUsuń
  6. Prostszym sposobem wydobył się z matni słynny baron Munchhausen, którego przygody opisał Teofil Gautier...
    Arystokrata ów wędrując przez pustkowia napotkał straszliwego niedźwiedzia zdążającego ku niemu na zadnich łapach!
    Baron jako człowiek światowy miał w kieszeni kurty różne drobiazgi przydatne w podróży, jak kordelas, grudkę smoły czy kłębek sznurka, z pomocą których to przedmiotów poradził już sobie kiedyś z innym niedźwiedziem.
    Teraz jednak po prostu podszedł do groźnego zwierza, obu dłońmi mocno ujął go za przednie łapy i przytrzymał tak długo, aż ten -rycząc żałośnie- zginął z głodu...

    mleczaj

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Mleczaju :)

    Ale porcja pasjonującej lektury!

    Najbardziej podobała mi się jednak Twoja historia o myszy :)
    Myszka puszysta i wąsata?
    Ależ to na pewno był kot, który połknął biedną myszkę!
    Tylko jak on się przecisnął przez mysią dziurę? ;)
    Intrygujące...

    Co do barona Munchausena, myślę, że bardziej prawdopodobne jest, że niedźwiedź go zjadł ;)))

    OdpowiedzUsuń